Egzekucja pięciu bandytów 1772

egzekucja-1

kliknij, żeby powiększyć

19 listopada 1772 na szubienicy w Stargardzie powieszono pięciu przestępców.

Cała piątka była Żydami, czterech z nich pochodziło z Polski. Należeli oni do bandy łotrzyków, która w latach 1764-1771 dopuszczała się różnych przestępstw na terenie Śląska, Ziemi Lubuskiej, Meklemburgii i Pomorza. Ich ostatnią ofiarą był 66-letni szyper Johann Fischer z Lubczyny (Lübzin) koło Goleniowa. Bandyci napadli na jego dom nocą 10 grudnia 1771. Skrępowali Fischera i jego domowników, a następnie ukradli im pieniądze i różne sprzęty domowe o łącznej wartości 657 talarów. Napadniętym udało się szybko uwolnić i zaalarmować sąsiadów, a trzej chłopi z Lubczyny pojechali z wiadomością do Stargardu. Stargardzki burmistrz i sędzia Gottfried Georgi zareagował bardzo energicznie. Za pomocą posłańców pruskiej poczty państwowej rozesłał na cztery główne gościńce wiadomość o bandzie rabusiów Izraelitów. Jak się później okazało, szajka składała się z 12 członków. Rozdzielili się na dwie grupy i zmierzali w kierunku polskiej granicy. Zatrzymali ich chłopi niedaleko Kolina (Collin) i w wiosce Zalęcin (Sallentin). W czasie aresztowania dwóm bandytom udało się zbiec. 

13 grudnia 1771 wieczorem schwytana dziesiątka została dostarczona do Stargardu, przy ogólnej radości mieszkańców. Osadzono ich w miejskim areszcie (Zuchthaus) – dawnym arsenale (obecnie Archiwum Państwowe).

Śledztwo trwało kilka miesięcy. Wychodziły na jaw kolejne sprawki bandytów. Napływały informacje od pokrzywdzonych i świadków z innych części kraju, a trochę sami oskarżeni „wyśpiewali” na torturach. Udowodniono im łącznie 33 przestępstwa, głównie rabunki, ale i kilka morderstw. Swoje ofiary traktowali bardzo brutalnie. Gdy nie chciały dobrowolnie oddać pieniędzy, lub wyjawić miejsca ich ukrycia, bandyci stosowali przemoc – np. przypalali ręce i nogi. Na odchodnym związywali ofiary i przykrywali pościelą. Kilka osób się udusiło.

Była to duża sprawa kryminalna, która odbiła się szerokim echem na Pomorzu i w całym Królestwie Prus. Interesował się nią sam pruski król Fryderyk II i kanclerz Karl von Zedlitz. Wysłano także urzędnika sądowego z Gorzowa (Landsberg) wraz z asystą dragonów do Polski, tropem zbiegłych wspólników. Nie udało ich się jednak pojmać i dostawić przed pruskie sądy.

egzekucja-2

kliknij, żeby powiększyć

Na rycinie obok widać dwójkę przestępców z więzionej w Stargardzie bandy. Po lewej stronie sposób zakuwania w łańcuchy, który miał utrudnić ucieczkę (lewa ręka z prawą nogą, prawa ręka z lewą nogą). Delikwent po prawej jest unieruchomiony w narzędziu tortur – drewnianym „korycie”. W lutym 1772 wykonano trzy takie urządzenia, według wskazówek nadesłanych z królewskiego dworu.

Jedno „koryto” ustawiono w stargardzkim ratuszu, w tak zwanej „małej izbie sądowej” („Kleine Gerichts-Stube”), drugie w miejskim areszcie, w izbie wartowników, a trzecie w tak zwanym „blokhauzie” („Block-Haus”) koło Baszty Tkaczy („Eis-Thurm”). 10 lutego 1772 umieszczono w nich pierwszych delikwentów. Musieli tak spędzać wiele godzin, unieruchomieni w jednej, niewygodnej pozycji, a przy każdym cały czas, w dzień i w nocy, czuwało po dwóch strażników. Torturowanych „gdy było to potrzebne” („wenn es nöthig war”; tekst jest niejasny – w jakim celu? – być może chodziło o załatwianie potrzeb fizjologicznych), wyciągano z „koryta” na kilka minut, ale zaraz trafiali tam spowrotem. Prawdopodobnie w pobliżu byli też inni oskarżeni. Jako pierwszy „pękł” niejaki Arndt Abraham, zamknięty w „korycie” w budynku ratusza. Po 43 godzinach tortur złożył obszerne zeznania, w obecności współoskarżonych Wulffa Behra i Levina Israela, którzy również zaczęli mówić, a ich zeznania były spójne. Ta trójka akurat miała szczęście i uniknęła skazania na śmierć. Z torturowanych najdłużej wytrzymał herszt bandy, Elias Meyer, który zaczął mówić dopiero po trzech dobach, czyli 72 godzinach w „korycie”. W późniejszym czasie niektórzy z oskarżonych (w tym Elias Meyer) trafiali znowu na tortury, gdy śledczy uznawali, że próbują mataczyć. Z tym że na dużo krótszy czas, bo zwykle szybko zaczynali „śpiewać”, by uniknąć bólu. W toku śledztwa udało się zidentyfikować trzynastego członka bandy, Żyda z Pomorza, który został aresztowany i dołączył do stargardzkiej dziesiątki.

Więźniowie jednak nie rezygnowali. Było ich zbyt dużo jak na stargardzkie warunki, więc trzymano ich w dwóch miejscach. W „zimnej” (nieogrzewanej) celi na Bramie Pyrzyckiej i w „ciepłym” (ogrzewanym) miejskim areszcie. Żeby było sprawiedliwie, co jakiś czas lokatorzy tych dwóch przybytków zamieniali się miejscami. Miejski areszt, położony niedaleko murów obronnych, nie był całkiem przystosowany do swojej funkcji, bo w Stargardzie było niewielu aresztantów. Zwykle miał tam swoje prywatne mieszkanie naczelnik dzielnicy („Gassen-Vogt”), a od czasu do czasu budynek wykorzystywano jako szpital.

W nocy z 3 na 4 marca 1772 dwóch bandytów uciekło z aresztu, korzystając z lenistwa strażnika, który nie przymocował ich łańcuchów do ściany. Wyszli przez dach i stamtąd wspięli się na miejski mur. Nie udało się ich schwytać i umknęli wymiarowi sprawiedliwości. Następna ucieczka miała miejsce we wrześniu, znów z miejskiego aresztu. Tym razem zbiegło pięciu. Pomimo zakazu dopuszczania do oskarżonych kobiet i ziomków z Polski, ktoś, prawdopodobnie powiązany z bandą, zdołał przez żonę strażnika przemycić uwięzionym wytrych. W nocy z 19 na 20 września 1772 pięciu rabusiów uwolniło się z kajdan i tą samą drogą, co przedtem ich kompani – przez dach aresztu i mury miejskie – wydostali się na wolność. Mieli jednak mniej szczęścia niż poprzednicy. Listy gończe z obietnicą nagrody zaalarmowały pomorską ludność. 22 września koło wioski Spiegel (? Poźrzadło?) chłopi ujęli czterech uciekinierów, wypytujących o drogą do polskiej granicy. Jeden z ich został postrzelony w plecy przez młodego syna młynarza. Piątemu zbiegowi, który akurat oddzielił się od kolegów, 60-letniemu Salomonowi Jacob, najstarszemu członkowi bandy, udało się wymknąć obławie i przedostać do Polski.

Schwytaną czwórkę wieczorem 24 września 1772 przywieziono do Stargardu, znów przy radości mieszkańców miasta. Proces był już zakończony. Z wydaniem wyroku czekano tylko na powrót do zdrowia postrzelonego przy zatrzymaniu rabusia, Daniela Josepha. Gdy ten wydobrzał, 8 listopada 1772 sąd wydał wyrok. Pięciu oskarżonych skazano na śmierć przez powieszenie, trzech otrzymało wyroki więzienia. W miejsce zbiegłego Salomona Jacoba miano powiesić na szubienicy jego portret, którego sporządzenie zlecono malarzowi Kühl.

Niesamowite wrażenie robi lektura stargardzkiego dokumentu, sporządzonego w dzień egzekucji. Z pruską starannością, punkt po punkcie, zapisano szczegóły publicznego widowiska. Egzekucja została wyznaczona na czwartek, 19 listopada 1772. Ponieważ miejska szubienica była w złym stanie i wymagała remontu, zlecono najpierw wykonanie w należącym do miasta folwarku („bez rozgłaszania, że będą użyte do szubienicy”) trzech słupów i trzech poprzecznych belek. Na środku rynku polecono zbudować wysoki na 4 stopy szafot, otoczony przegrodą. Posłano także ekspresowego posłańca po kata Kühna do Angermünde. Żeby uniemożliwić więźniom ucieczkę, skazanych na śmierć trzymano pod strażą w pięciu różnych miejscach: Jude Joseph na odwachu (Haupt-Wache), Elias Meyer w Bramie Pyrzyckiej, Daniel Joseph w Bramie Świętojańskiej, David Hirsch w Bramie Wałowej i Itzig Hitzel w miejskim areszcie (Stock-Haus).

16 listopada (w poniedziałek) spod ratusza miała wyruszyć uroczysta procesja w celu naprawy szubienicy. Cieśle z toporami, murarze z kielniami. Na czele rajcy miejscy, z burmistrzem i sędzią Georgi. Surowo zabroniono muzyki, poza dwoma bębnami i trąbką. Sędzia wygłosił uroczystą przemowę. Na belkach szubienicy wypisano: na pierwszej „W imieniu króla”, na drugiej „W imieniu magistratu”. na trzeciej „sporządzone przez cieśli”.

Na dzień przed egzekucją, 18 listopada (w środę), na środku rynku zbudowano szafot, wysoki na 4 stopy i otoczony przegrodą. Pięciu skazanych na śmierć i ich trzech skazanych na więzienie wspólników zebrano razem w tzw. małej sali sądowej na ratuszu, gdzie kaznodzieja więzienny Schulz, rabin Stargardu Ellkam Gottschalck i miejski rzezak Hirsch Samuel udzielali pociechy religijnej. Na zakończenie skazanym na śmierć wręczono ubrania na ostatnią drogę, zakupione przez gminę żydowską: białe płócienne pończochy, spodnie, kamizelki i czapki. Skazani złożyli prośbę, żeby nakazać katowi, by im po śmierci tych czapek nie zabierał ani nie naciągał na twarz, gdyż to byłoby sprzeczne z ich religią.

W dniu egzekucji, 19 listopada 1772 (w czwartek) o 9 rano oddział grenadierów ze stacjonującego w Stargardzie pułku, otoczył szafot przed ratuszem, formując półkole. Do środka byli wpuszczani tylko rajcy miejscy. Następnie doprowadzono na szafot ośmiu delikwentów, każdy był pilnowany przez trzech wartowników pod bronią. Pięciu skazanych na szubienicę było w swoich śmiertelnych ubraniach. Jeden wartownik niósł portret zbiegłego Salomona Jacoba. Sędzia Georgi wygłosił mowę, a sekretarz senatora Kirsteina odczytał królewski wyrok. Po ogłoszeniu wyroku trzech skazanych na więzienie odprowadzono spowrotem do celi. Skazani na śmierć wyruszyli w drogę na miejsce straceń. Pilnował ich oddział 12 chłopów uzbrojonych we włócznie, 6 ochotniczych i 7 zawodowych strzelców zatrudnionych w należącym do miasta majątku ziemskim, w tym dwóch stargardzkich gajowych i łowczy na koniu. Wokół szubienicy oddział 200 żołnierzy uformował krąg, do którego wprowadzono sędziów, skazańców i asystujących im w ostatniej drodze dziesięciu stargardzkich Żydów.

Sędzia Georgi przekazywał pojedynczo skazańców w ręce kata. Po egzekucji, co trwało kilka minut, gdy skazaniec był już martwy, przychodziła kolej na następnego. Kolejność była tu z góry wyznaczona i ściśle związana z winą. Zapewniało to skazańcom dodatkowy stres, gdy czekali na swoją kolej, obserwując śmierć kompanów. Na początku najmniej winny, na samym końcu herszt bandy. Skazaniec przekraczał drzwi szubienicy, gdzie w murowanej i zakrytej przed oczami widzów przestrzeni przygotowywano go śmierć. Pętano mu ręce i nogi, po czym na czymś w rodzaju huśtawki z drewnianym siedziskiem i liną z grubego sznura, kat wciągał go na szubienicę, wykorzystując umocowany na drabinie blok. Następnie cieńszym sznurem wieszał skazańca na belce. Trudno powiedzieć, czy dochodziło do złamania karku, czyli szybkiej śmierci. Źródło wspomina, że egzekucje przebiegały szybko i sprawnie, więc być może tak.

Skazańców odbierał od sędziego kat Kühn i on też, wraz z synem, przygotowywał ich za drzwiami w zamkniętej, niewidocznej dla widzów, murowanej części szubienicy. Natomiast właściwe wieszanie, wraz ze wciąganiem delikwenta na górę, wykonywał kat Stoff z Neubrandenburga.

Ponieważ egzekucja została dokładnie opisana, łącznie z tym, kto z kim podzielił szubieniczną belkę, możemy zidentyfikować skazańców. Rycina przedstawia egzekucję ostatniego z nich – herszta bandy rabusiów, Eliasa Meyera. Przed nim na tej samej belce zawisł Itzig Hitzel. Na belce z tyłu po prawej wiszą bracia Daniel i Jude Joseph. Na belce z tyłu po lewej wisi David Hirsch. Po egzekucji Meyera kat zawiesił jeszcze koło Hirscha portret nieobecnego Salomona Jacoba. Otoczona wojskiem grupka ludzi – mniejsze koło w większym kole – to dziesięciu Żydów ze Stargardu, którym pozwolono odprowadzić skazanych rodaków.

Powieszeni 19 listopada 1772 w Stargardzie: (w kolejności wykonania wyroków)
1) Daniel Joseph, zwany Gedalge, 22 lata, z Gruntzig w Polsce
2) Jude Joseph, brat Daniela, 30 lat, z Gruntzig w Polsce.
3) David Hirsch, 39 lat, z Węgier.
4) Itzig Hitzel, o nim brak szczegółów w źródle, został aresztowany później (mieszkaniec Pomorza?)
5) Elias Meyer, 42 lata, z Gruntzig w Polsce.

Skazani na dożywotnie więzienie:
Levin Israel, 32 lata, z Birnbaum w Polsce.
Wulf Behr, 36 lat, z Poznania.

Skazany na dożywotnią pracę w twierdzy i chłostę przy opuszczaniu Stargardu:
Arnd Abraham, 22 lata, urodzony w Stargardzie, zamieszkały w miejscowości Schlop w Polsce

O tym ostatnim warto jeszcze dodać, że dla niego, jako byłego mieszkańca Stargardu, przygotowano dodatkowe „atrakcje” przy opuszczaniu miasta. Był chłostany rózgami w 9 punktach miasta. 1) przed ratuszem (zapewne chodzi tu o jedno z bocznych wejść), 2) na środku Rynku, 3) na rogu przy kramie handlarza towarami żelaznymi Butheniusa, 4) na rogu ulicy Kołodziejów (Radestraße, obecnie ul. Grodzka), na roku ulicy Piwowarów (Brauerstraße, w XX wieku część Jägerstraße, obecnie ul. Kuśnierzy), na rogu ulicy Szerokiej (Breitenstraße, w XX wieku Breitestraße, obecnie ul. Złotników), 7) przy kościele Świętego Jana, 8) przy Bramie Świętojańskiej, 9) obok tejże przy rogatce miejskiej („Schlag-Baum”).

W każdym z tych miejsc otrzymał po trzy uderzenia rózgami (lub: prętami), w sumie 27 uderzeń. Choć i tak sąd obszedł się z nim dość łagodnie – być może z powodu przyznania się do winy jako pierwszy? Albo dlatego, że pochodził ze Stargardu? (lub jedno i drugie – na wyroku mógł też zaważyć jego młody wiek). Dożywotnia praca w twierdzy to nie to samo co dożywotnie wiezienie. W zimnych i ciemnych norach, jakimi były ówczesne więzienia, jego dwaj kompani pewnie długo nie pożyli.

Członkowie bandy zbiegli z więzienia w Stargardzie:
Salomon Jacob, 60 lat, z Węgier (wujek ze strony matki obu braci Joseph) – zaocznie skazany na śmierć przez powieszenie
Wulff Salomon, 48 lat, z Uffenbach koło Franfurtu.
Meyer Seelig, 32 lata, z Hamburga.

Członkowie bandy, którzy uniknęli schwytania w 1771 roku i nigdy nie stanęli przed wymiarem sprawiedliwości:
Hirsch, 36 lat, z Brotzen w Polsce.
Jonas Isaac, 40 lat, z Wrocława.

Źródło: Actenmässige Nachricht an das Publicum von der Inquisition, wider die in Stargard inhaftirte Räuber-Bände, oder: Kurtzgefaßter Auszug aus denen bey dem Stadt-Gerichts zu Stargard aufgenommenen Inquisitions – Acten, auf welche Art die Räuber, welche seit verschiedenen Jahren im Lande, so viele gewaltsame Einbrüche verübet, durch göttliche Fügung entdeckt, und Fünf derselben den 19ten November 1772, zu Stargard gehangen worden. Auf Verlangen einer hohen Gönner und Freunde zum Druck befördert durch eine Besorgung des Stadt-Gerichts zu Stargard. Stargard, gedruckt bey seel. Johann Ludewig Kunst Wittwe.

One comment on “Egzekucja pięciu bandytów 1772

  1. Neron86 on said:

    Do akapitu, omawiającego chłostę Arnda Abrahama wkradł się niewielki błąd. Mianowicie Jägerstraße to obecnie ulica Płatnerzy, nie zaś Kuśnierzy, która przed 1945 r., nosiła nazwę Pelzerstrasse (w dosłownym tłum. Płatnerzy, jednakże ze znaną nam obecnie ulicą Płatnerzy nie miała nic wspólnego) :)
    Co do reszty tekstu, jest on doskonały.

Odpowiedz na „Neron86Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

HTML tags are not allowed.